W oczach innych artystów

Elżbieta Dzikowska

Sztuka i życie

Jerzy Tyburski, fot. Andrzej Szumowski Zastanawiam się jaka byłaby jego sztuka, gdyby miał inne życie...?  Bo to ono nas określa, to co przeżywamy. Uczelnia daje warsztat, wiedzę ogólną, ale nie decyduje o tym co i jak będziemy przedstawiać, nie może ingerować w to, jak nasze życie przemija. Przemijanie. To właśnie ono stało się najważniejszym tematem obrazów i rysunków Jerzego Tyburskiego. Gdyby było łaskawsze dla bliźnich a więc i dla niego, tworzyłby zapewne inaczej. Inne byłyby jego tematy, ale inna także forma, która je wyraża. W  obrazach  Tyburskiego wszystko przemija -  ludzie, natura, nawet przedmioty. Ale że artysta jest raczej introwertykiem niż ekstrawertykiem, że bardzo ważna jest dla niego refleksja, jego  dzieła nie krzyczą ale mówią. Mówią cicho, spokojnie, jakby były z tematem pogodzone, jest jak jest, życie mimo wszystko pozostaje piękne, więc artystę stać nawet niekiedy na groteskę,  ironię, na dystans wobec siebie i tematu. Odnajduję też w tej sztuce poezję i metaforę. Wszystko jest  kruche,  chore,  wrażliwe. O skojarzenia z innymi artystami trudno, może jedynie z Witoldem Wojtkiewiczem, bardzo odległe.. Są jednak i świadome inspiracje dziełami dawnych mistrzów – Bosha, Leonarda, Memlinga, to jakby nurt osobny, sięgający do przeszłości ale osadzony zarazem w naszych, dzisiejszych czasach, ułatwiający symboliczny komentarz do współczesnych wydarzeń. Te właśnie prace pokazuje Tyburski na wystawie, ale także martwe natury, których w jego pracowni widzę coraz więcej. W szaro-niebieskiej przeważnie tonacji, wysmakowane kolorystycznie, przedstawione w typowej dla Tyburskiego konwencji surrealizmu, symboliczne, świadczą, że coraz bardziej osacza autora temat przemijania. I coraz bardziej – w tej nieubłaganej ciszy odchodzenia -  jego sztuka staje się osobna, wyrazista, rozpoznawalna. To piękne prace. I piękna wystawa.